Zjednoczone Szczepy Kamaneku – czyli jak wygraliśmy wybory Wyróżniony

W poniższej relacji dzielę się z wami moją pracą, która doprowadziła do pojednania skłóconych i walczących ze sobą szczepów plemiona Kamaneku w górach Papuii Nowej Gwineii w roku 2012.

A zaczęło się tak. Było gdzieś około połowy grudnia 2010 roku. W parafii Ombondo gdzie jestem weekendowym proboszczem zwołaliśmy zebranie rady parafialnej, aby podsumować pracę duszpasterską na koniec roku, a także zorganizować świętowanie okresu Bożego Narodzenia.

Na to robocze spotkanie zaprosilismy poszerzony parafialny zespół duszpasterki: 3 świeckich katechetow, 6 świeckich szafarzy Eucharystii, 4 woluntariuszki – nauczycielki parafialnej Szkoły Niedzielnej dla dzieci. Był to dobry rok dla rożnych wydarzeń duszpasterskich przy dobrej współpracy parafian, wiec teraz podsumowanie tych aktywności było miłym doświadczaniem jak nasz „żywy Kościół parafialny" odświeżył radość wiary i nabrał nowej energii do pielęgnowania katolickiej wiary.

Zaplanowaliśmy świetowanie okresu Bożego Narodzenia ze szczególnym uwzglednieniem dnia dla małych dzieci (także niekatolickich), - także kilkudniowego spotkania naszej licznej młodzieży, dla której jest to okres długich wakacji. Na święto „Świętej Rodziny" zaplanowaliśmy jednodniowe rekolekcje dla naszych rodzin, ze wspólnym posiłkiem na zakończenie.
Chorych, starców i niepełnosprawnych we wioskach przez 2 tygodnie mieli wspólnie odwiedzać: proboszcz- to znaczy ja, oraz odpowiedzialni za wioski katecheci i szafarze eucharystii.

Na zakończenie roku miało być uroczyste nabożeństwo dziękczynne, po którym mogłbym już mieć trochę zasłużonego odpoczynku. Najpierw jednak trzeba było sporo się jeszcze napracować.

Pod koniec tak optymistycznego spotkania jako proboszcz zaproponowałem aby wstępnie zasugerować potrzeby pastoralne na których chcielibyśmy skoncentrować naszą uwagę i zaplanować działania duszpasterskie w nadchodzącym roku 2011. Po chwili rozmowy w lokalnym języku z innymi radnymi, przewodniczący rady parafialnej powstał i takim trochę zakłopotanym tonem poinformował mnie że nie ma co planować na następny rok, bo „w 2012 będą wybory do parlamentu, więc już (półtora roku wcześniej) rozpocznie się kampania przedwyborcza i ludzie będą zajęci swoimi kandydatami i nie będą w stanie uczestniczyć w wydarzeniach duszpasterskich... Co więcej, dwóch kandydatów, którzy w poprzednich (2002) wyborach wywołali wojnę plemienną i do dziś się nie pojednali, teraz znów wróciło i zapowiedziało kandydowanie.... więc być może znów będzie wojna i zniszczenia.... więc nie ma co planować – trzeba poczekać na lepsze czasy...."

Poczułem powrót upiorów „kampanii wyborczej"

Było to już 6 lat mojej pracy w tej parafii. Pamiętam, gdy tu zaczynałem ludzie mieszkali we wioskach rozdzielonych odsiebie około 5 kilometrowym prawie pustym terenem „spalonej ziemi". Po tamtej wojnie większość mieszkańców tego terenu stało sie uchodżcami, którzy schronili u krewnych w innych wioskach, lub tymczasowo osiedlili się na terenach innych plemion. Pokazywano mi miejsce gdzie przez wiele lat stały budynki 8 klasowej Szkoły Podstawowej, gdzie uczeszczało około 300 dzieci. Niedaleko także było miejsce po dużym Ośrodku Zdrowia, gdzie przedtem pracowały 4 pielęgniarki. Nigdy wcześniej nie widziałem tych miejsc, a jedynie słyszałem, że była to ładnie zabudowana okolica, zamieszkała przez zamożniejszych ludzi, o czym także świadczyły szkielety popalonych samochodów. Teraz rosła tam wysoka trawa, jakby starała sie pomóc ludziom zapomnieć o tych dramatycznych bolesnych doświadczeniach, zakrywając szczątki po ich wieloletnim dorobku.
Przez te 6 lat pracowaliśmy aby umocnić tych co pozostali i przygotować ich na dzień pojednania z innymi, którzy tu mieli kiedyś powrócić. Łatwiej byłoby im się pojednać z odwiecznymi wrogami, niż ze skłóconymi współplemieńcami jak w tym przypadku. Bolesna pamięć wzajemnych zniszczeń, kilkunastu zabitych, urażona duma i wstyd nie pozwalały im na siebie spojrzeć aby nie prowokować kolejnych negatywnych emocji. Pamiętam, - niepowodzeniem kończyły się dotychczasowe próby zebrania starszyzny plemiennej z poróżnionych stron aby przygotować drogędo pojednania. Ciągle były osoby, które blokowały proces pojednania, oczekując okazji do odwetu. Mimo tego, i także w takiej atmosferze nasi katolicy ciągle modlili się o dar pojednania i pokoju, kilka razy urządzając procesję z krzyżem i figurą Maryi przez te zniszczone wojną tereny. Czyżby żarliwa modlitwa o pokój i pojednanie, przez małe dzieci, kobiety, starców i wszystkich, którzy chcieli powrotu pokoju nie została wysłuchana? Czy ten „powrót zła" prorokowany przez radcę parafialnego miał znów zniszczyć to wszystko dobro, które tutaj wypracowaliśmy przez te ostatnie lata?

Przegnać upiory

Wypowiedż mojego bliskiego współpracownika trochę mnie przygnębiła. Co robić w tej sytuacji?
Czy wziaść sobie długi urlop i wrócić gdy już skończą swoje kłótnie a może i kolejną wojnę, aby znów oglądać zgliszcza?! ...Postanowiłem działać i zatrzymać te „upiory" przed powrotem, przecież było jeszcze tyle czasu do okresu wyborów – 18 miesięcy. Zaproponowałem zebranym, że nie możemy się wycofywać i być biernymi dając tym samym przestrzeń i czas „demonom zła", aby zorganizowały nam kolejne cierpienia i zniszczenia. Na początek roku zaplanowaliśmy spotkanie przywódców wspólnot kościelnych, a także starszyzny z 8 szczepów Kamaneku.
W tej atmosferze radośnie świętowaliśmy okres Bożego Narodzenia i koniec pomyślnego roku 2010.
O pomyślność roku 2011 postanowiliśmy zawalczyć żarliwą modlitwą i okazaniem dobrej woli.
Pierwsze robocze spotkanie zaczęło sie raczej bez optymizmu – przybyło kilkadziesiąt osób – co było już małym sukcesem, - jedynym osiągnięciem była zgoda na ponowne spotkanie, na które zobowiązali się przyprowadzić starszyznę plemienną i przywódcówz wszystkich 8 plemion, a także pastorów (około 30) z wszystkich wspólnot protestanckich pracujacych na tym terenie. Było ważnym aby wszystkich zaangażować i zmobilizować do obrony pokojowego współistnienia w tej okolicy.

Słowo Boże działa z Mocą

Jako inicjator i organizator tego ponadplemiennego i ekumenicznego spotkania przygotowywałem z moimi katechetami program zaprezentowania dla zaproszonych uczestników tej wizji pozytywnego przeciwstawienia się tej paraliżującej atmosferze rozpoczynającej sie kampani przedwyborczej.
Jako misjonarz Słowa Bożego postanowiłem oprzeć moja prezentację na Mocy ogłoszenia Słowa Bożego. Na zaplanowane całodniowe spotkanie przyszło ponad 200 osób. Wszyscy byli podnieceni tematem wyborów. Oczekiwali że przedstawię jakieś gotowe propozycje czy rozwiązania poparte jakimś konkretnym budżetem ,w którego „zużycie" wielu chętnie by się zaangażowało jako najemni pracownicy. Po któtkim powitaniu i wyjaśnieniu celu spotkania, poprosiłem aby jeden z katechetów a potem jeden z przybyłych pastorów głośno przeczytał kilka wersetów z Biblii, które wybrałem z Ksiegi proroka Ezehiela: Ez3:17-19
Z należną powagą zabrzmiały słowa: „...Jeżeli ostrzeżesz złoczyńcę, a on mimo to nie odwróci się od swoich występków i nie zejdzie ze złej drogi, to będzie on musiał umrzeć z powodu swoich występków, ...ale ty ocalisz swoje życie..."
Po krótkiej refleksji poprosiłem zebranych aby odnieśli te mocne Słowa Boga do ich osobistego życia jak i do obecnej sytuacji w ich wioskach i plemionach. Boże Słowo zadziałało we wszystkich, mimo że byli tam razem: Katolicy, Luteranie, Ewangelicy, Zielonoświatkowi i Adwentyści. W reakcji na Słowo Boże wywiązała się dyskusja, gdzie padały propozycje aby zidentyfikować osoby i zachowania poprzez które zaistniało tyle grzechów, które zaowocowały śmiercią, zniszczeniami i wzajemną wrogością. Uświadomiliśmy sobie prawdę o tym, że to właśnie bierna postawa wielu przywódców i wioskowej starszyzny, - ludzi dobrych ale biernych wobec grzechu kilku czy kilkunastu osób, sprowadziła na nich wszystkich te ogromne zniszczenia. Tolerując obecność grzechu w postawach i czynach kilku osób, dali grzechowi czas aby się „zadomowił pośród nich i wydał swoje owoce", ... „ a owocem grzechu jest smierć.... „ (Rz6:23).
Spotkanie to odbywało się w kościele parafialnym w Ombondo. To wspólnie i publicznie usłyszane na nowo Słowo Boże (a pewnie i po raz pierwszy w takich okolicznościach), gdzie wszyscy byli nawzajem sobie świadkami tego jak na to „Boże Wyzwanie" zareagują, spowodowało wręcz cudowną zmianę atmosfery spotkania.

Wyrzeczenie się przemocy...

Po krótkich konsultacjach w plemiennych grupach, przywódcy jeden po drugim składali zapewnienia że wyrzekają sie przemocy wobec sąsiednich plemion, i żeby się ich nie lękać, bo gotowi są do pokojowej współpracy dla wspólnego dobra, a także zobowiązują się „upomnieć" i przywrócić na przyjazne relacje tych współplemieńców, którzy swoim zachowaniem prowokują przemoc i wrogość.
Wzruszającym było doświadczyć jak niektórzy po raz pierwszy od kilku lat podali sobie dłonie i objęli się w pojednawczym uścisku.

Zjednoczyć szczepy Kamaneku

W takiej odmienionej atmosferze kontynuowaliśmy dyskusje odnośnie zorganizowania rywalizujących a także wojujących ze sobą plemion, we współpracujących dla dobra wszystkich, a przede wszystkim dla zachowania pokojowego wspołistnienia. W kontekście rozpoczynającej się kampani przedwyborczej rozmowy skupiły się na temacie: „Pomyślność plemienia Kamaneku przed i po wyborach 2012". Dla powstającej organizacji „Zjednoczonych Kamaneku" powołano zarząd gdzie dla mnie jako misjonarza powierzono funkcję konsolidujacą wszystkie plemiona i uwierzytelniającą wszystkie decyzje zarządu. Niestety swoim przywódcom nie tym etapie nie byli w stanie zawierzyć. Tym samym zostałem zaadoptowany do Kamaneku i wyniesiony powierzonym zaufaniem do rangi ich wodzów. Odtąd plebania i biuro parafialne w Ombondo stały się miejscem wielu kolejnych roboczych spotkań, warsztatów szkoleniowych, a kościół miejscem rekolekcji i nabożenstw ekumenicznych dla przywódców i członków Zjednoczonych Kamaneku. A dla mnie to ogromna odpowiedzialność i wielki dodatkowy wysiłek pochłaniajacy dużo czasu i uwagi, aby towarzyszyć teraz przywódcom w ich decyzjach i działaniach.

Zasady współpracy i poszanowania...

Aby zapewnić pokojową współpracę, trzeba było popracować wspólnie nad żródłami konfliktów i problemów, których eskalacja prowadziła do wojen plemiennych. Wydelegowano 50 osób i teraz z nimi przez 4 dni intensywnie pracowaliśmy nad ustaleniem praw (nakazów i zakazów) dla ochrony pokojowego wspołistnienia, poszanowania i współpracy. Niektóre z tych „praw", które opiszę poniżej dla europejczyka są szokujące, ale właśnie one obrazują stan życia i relacji miedzyludzkich i miedzy plemiennych, uwydatniają różne zagrożenia i aspekty przemocy obecne w życiu tutejszych społeczności. Skupię się na nakazach i zakazach regulujących różne aktywności w okresie kampani przedwyborczej oraz samych wyborów. (Zapewniam, że formułujac te prawa nie stymulowaliśmy naszej wyobrażni narkotykami czy alkoholem, ale bazowaliśmy na tutejszej rzeczywistosci.)
Podstawowy zakaz objał organizowanie specjalnych „ośrodków agitacyjnych" (zwanych tutaj „kampein haus") przez komitety wyborcze poszczególnych kandydatów. Jako że w Papuii Nowej Gwineii w kampanię wyborczą angażuje się całe społeczeństwo: dorośli, młodzież i dzieci, więc mieszkańcy danej okolicy rozdzielają sie wokół „ośrodków agitacyjnych" promujących jakiegoś kandydata. Ma to bardzo negatywne skutki dla życia wioskowego. Ośrodki te funkcjonują około półtora roku i swą aktywnością paraliżują normalne życie wielu rodzin, instytucji i całych społeczności. Komitet wyborczy aby przyciągnąć wyborców do ich kandydata organizuje darmowe jedzenie przy rożnych okazjach, przez wiele miesięcy. Oczywiście jest to kosztem zadłużenia się wielu rodzin, które oddają do komitetu wyborczego na kredyt swoje produkty rolne, świnie, owoce a także pieniądze, wierząc że po wygranej ich kandydata (w co bardzo wierzą) odzyskają z nadwyżką zainwestowane dobra i fundusze. Niestety, przy 40-50 kandydujacych na 1 miejsce w parlamencie, liczba rozczarowanych i oszukanych osób jest ogromna. Wtedy jest to powodem konfliktów a nawet wojen. Tacy potencjalni wyborcy „żerują" na krewnych kandydata, przestają pracować, zaniedbują swoje rodziny i gospodarstwa, spędzają czas na politykowaniu i na grze w karty, na dyskotekach i często na bezkarnym awanturowaniu się, bo nikt ich nie upomni ani nie zaskarży aby nie urazić i nie stracić cennego głosu do urny wyborczej. Nierzadko te komitety wyborcze w swoich „ośrodkach agitacyjnych" oferują prostytucję w zamian za oddany lub zadeklarowany głos. W konsekwencji po okresie wyborów gwałtownie wzrasta liczba rozbitych małżeństw, ciąży u młodych dziewcząt a także liczba zakażonych nieuleczalnie na HIV AIDS. Wszystkie te powody sprawiły, że delegaci zgodnym głosem całkowicie zakazali organizowania tych „ośrodków agitacyjnych" na ich terenach.
Zakazano także „handlu głosami wyborców", a szczególnie „skupowania głosów" przez pośredników, którzy oferują „na sprzedaż" głosy swoich krewnych lub współplemieńców (czesto bez ich zgody), ktorzy nie mają własnego kandydata. Oczywiście niektórzy „sprzedawali" swoje głosy kilka razy dla różnych kandydatów, czerpiąc korzyści i oszukując wszystkich.
Aby uszanować godność i wolność wszystkich kandydatów, zakazano zbytniego wychwalania i publicznego wiwatowania na cześć pewnych kandydatów przy jednoczesnym publicznym poniżaniu innych. Nakazano aby na okres głosowania nie ubierać (a także nie malować)strojów i barw wojennych, i nie przychodzić na głosowanie z bronią tradycyjną (łuki, maczety, siekiery...) czy też współczesną, aby nie terroryzować członków komisji wyborczych i nie zmuszać innych wyborców do głosowania na jakiegoś innego kandydata niż ich wola, a także aby nie oddawać głosu wielokrotnie.
Na czas kampani wyborczej i głosowania zakazano używania alkoholu i odurzania się marihuaną.
Bez względu na wynik głosowania nakazano uszanowanie instytucji rządowych, kościelnych i wioskowych, aby w przypływie negatywnych emocji i różnych prowokacji i rozczarowań, nie niszczyć sobie nawzajem szkół, ośrodków zdrowia, kościołów, dróg, mostów, które są dobrem wspólnym.
Refleksja nad powyżej opisanymi zakazami i nakazami niech uświadomi o specyfice i warunkach tutejszego życia i praktykowania demokratycznych wyborów. A o skuteczności tych „lokalnych praw" publicznie przedstawionych do powszechnej akceptacji przez członków 8 plemion Kamaneku, niech świadczy fakt, że kilku kandydatów wkrótce zrezygnowało z uczestniczenia w wyborach uznając że te „restrykcje" odbierają im jakąkolwiek szansę, a na ryzyko uczciwych wyborów ich nie stać.

Integracja jednoczących sie szczepów

Kolejne miesiące wypełniły różne spotkania i szkolenia, oraz ekumeniczne rekolekcje i nabożeństwa, których celem była integracja jednoczących się Kamaneku. Ważnym było aby pozyskać do naszego projektu także wykształconą elitę Kamaneku, rozsianą po całym kraju, aby i oni zaakceptowali i poparli nasze oddolne działania, i wspierali nas wedle ich możliwości.
Również wielkim wyzwaniem było aby zdobyć młodzież Kamaneku i ich zaangażować do wspierania przywódców w celu organizowania na nowo zgodnego współistnienia na ich ziemiach, gdzie szczegolnie młodzi mają przeżywac swoje dzisiaj i jutro, stwarzajac warunki do rozwoju tych terenów. W tym celu starszyzna wioskowa razem z młodzieżą którą pozyskali do współpracy, oczyścili tereny Kamaneku z „małych plantacji marihuany", której używanie i sprzedaż doprowadziło wielu do wyniszczenia zdrowia i społecznej degradacji. W ramach tej akcji zlikwidowano także kilkanaście lokalnych „bimbrowni".
Wspólne mediacyjne działania przywódców z różnych plemion przyczyniły się także do zakończenia kilku nowych lokalnych konfliktów, co utwierdziło rosnący autorytet tej młodej organizacji.

Świeto Zjednoczonych Kamaneku

Zbliżał się czas wyborów wyznaczony na czerwiec 2012. Przywódcy postanowili zorganizować jeszcze przed wyborami uroczyste publiczne proklamowanie istnienia tej organizacji,a zarazem publiczne wezwanie wszystkich 8 szczepów Kamaneku z ich wodzami, aby każde z nich oficjalnie na oczach innych zadeklarowali się że akceptują prawa „Zjednoczonych Kamaneku" i podporządkowują się im w ramach tej organizacji. Było to świętowanie pokoju i przymierza. Oprócz części oficjalnej z przemowami wielu zacnych gości i lokalnych przywódców, i ceremonialnym przyjęciem przez każdy szczep „Konstytucji Zjednoczonych Kamaneku", to oczywiście nie obyło się beztradycyjnego „sing-sing", z wielkim świniobiciem i występami tradycyjnych grup tanecznych. Wśród gości byli też różni przedstawiciele rządu ze stolicy, a także władze wojewódzkie, delegacja z Państwowej Komisji Wyborczej, a także biskup katolicki i luterański, oraz kilku kapłanów z okolicznych parafii.
Na to świętowanie zebrało się kilka tysiecy ludzi. Przybyła także ekipa telewizyjna ze stolicy, aby przygotować program dokumentalny o osiągnięciach „Zjednoczonych Kamaneku" jako że nasz projekt stał się znany także w innych rejonach kraju. Wielokrotnie póżniej emitowano ten program jako wzorcowy projekt do zorganizowania się plemion i do pokojowego współistnienia.
Ważnym episodem w czasie tego świetowania było wystąpienie reprezentantki kobiet, która bardzo emocjonalnie podziekowała Bogu i przywódcom za przywrócony pokój, podkreślając że po raz pierwszy od wielu lat kobiety i matki Kamaneku mogą spokojnie i bezpiecznie żyć, a ich dzieci mogą dalej bezpiecznie uczęszczać do szkoły mimo że jest okres wyborów.
Dla Kamaneku był to dzień odzyskanej Sławy i Chwały, podziwiany z niedowierzaniem przez inne plemiona. Ale był to także dzień dzięczynienia Bogu za Dar Odzyskanego Pokoju, za dar Kościoła Katolickiego, gdzie Jezus przez posługę misjonarza potrafił zorganizować do ekumenicznej współpracy przywódców i wiernych różnych kościołów. Wielu mówców wyrażało wdzięcznośc, określając to co się dokonało jako „Cud Bożego Miłosierdzia" , które uzdrowiło ich wzajemą wrogość i dało nową szansę na pokojowe współistnienie i współpracę.
Byłem tam wtedy wśród nich jako jedyny biały misjonarz z odległego kraju. Oni chyba byli bardziej świadomi niż ja sam, że przez moją misjonarską tam obecność to „Boże Miłosierdziei Miłość Jezusowa" mogły tak mocno być tam doswiadczane. Ja po prostu tam byłem w Imię Jezusa – z nimi i dla nich. Przy tej okazji apelowali do moich przełożonych zakonnych i do biskupa, aby pozwolili mi jeszcze kilka lat pracować wśród nich, aby „okrzepli" i utrwalili się w ich przewodzeniu „Zjednoczonym Kamaneku".
Umocnieni takimi budujacymi przeżyciami „Zjednoczeni Kamaneku" bez większych trudności przeżyli gorączkowy, i dla innych plemion bardzo burzliwy okres wyborów parlamentarnych 2012. Gratulowaliśmy sobie nawzajem „zwycięstwa" bo jako zwycięstwo ocenialiśmy to że nie pozwoliliśmy się znów podzielić i z wrogością stanąć naprzeciw siebie.

Ile kosztuje misjonarz?

Z takim pytaniem, a dokładnie „ile trzeba zapłacić za misjonarza aby już był nasz?" zwróciła się do mnie rada parafialna i grupa przywódców Kamaneku, przy okazji pożegnania przed wyjazdem do Polski na urlop w 2013. Miałem to pytanie zawieżć moim rodzicom i rodzeństwu. Nie podałem im jakiejś kwoty aby czasem nie zaczęli „zbiórki" wśród swoich. Bo oni chcieliby mnie zatrzymać blisko siebie, a gdy „jest już zapłacone" to nawet gdybym gdzieś pojechał to i tak w ich przekonaniu czułbym się zobowiązany w sumieniu do nich wrócić. Ale tak naprawdę, to ile kosztuje misjonarz?!
Kończąc dziekuje wszystkim, którzy wspieracie mnie Waszą modlitwą i ofiarami, abym żył i pracował jako misjonarz, i proszę abyście to kontynuowali i zachęcali innych.
Ale ja przede wszystkim dziekuję Jezusowi : - i za dar powołania, i za dar Was w moim życiu, i za cenę, którą On już za mnie zapłacił.

O. Ryszard Wajda svd
Catholic Diocese of Kundiawa
Simbu Province, Papua New Guinea

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Mo

Na tej stronie chcę podzielić się moimi doświadczeniami z prawie 30 letniej pracy misyjnej w Papui Nowej Gwinei. Ufam, że spotkania na tej stronie będą także okazją do osobistego pogłębienia wiary widząc jak „zasiane Słowo Boże” owocuje. Zapraszam do wspólnego przygotowywania „ziaren Słowa Bożego” pod zasiew

© 2014 Ryszard Wajda. All rights reserved